Barbara Hoff, określana jako kobieta-instytucja, dyktatorka i fenomen, dla kilku pokoleń Polaków była przede wszystkim projektantką, która na przekór trudnej socjalistycznej rzeczywistości ubierała Polaków modnie, barwnie i niedrogo. Jej kultowe propozycje dla Hofflandu to nie tylko ważny rozdział w historii polskiego wzornictwa, to także część „ikonosfery codzienności” Polski lat 70., 80. I 90. XX wieku. Katalog z wystawy „Polskie Projekty Polscy Projektanci”, prezentującej pierwszą monograficzną wystawę projektantki, zawiera projekty, wzory, archiwalne zdjęcia oraz teksty m.in. Andrzeja Zawistowskiego, Hanny Gajos, Justyny Jaworskiej, a także samej Barbary Hoff.
Barbara Hoff to twórczyni szczególna, wymykająca się ramom tradycyjnie pojmowanej definicji projektanta, wykształconego zwykle na uczelni artystycznej czy politechnicznej. Hoff jest bowiem historyczką sztuki, a początkiem jej związków z modą nie było projektowanie, ale pisanie – swoje teksty o modzie publikowała w kultowym tygodniku „Przekrój” od 1954 roku. Dopiero po latach stała się dizajnerką z własną marką odzieżową. Jej Hoffland stał się dla milionów Polaków synonimem „modnej masówki”.
Wystawa w Muzeum Miasta Gdyni a także towarzyszący jej katalog przypomniały niezwykle ciekawą drogę projektową Barbary Hoff, obejmującą swym zakresem ponad połowę XX wieku. Była trendsetterką, a w katalogu znalazły się jej pierwsze modowe propozycje w nurcie DIY („do it yourself” – „zrób to sam/a”), w tym słynny już przepis na trumniaki, czyli najmodniejsze baleriny zrobione z tenisówek. Była trendwatcherką, która obserwowała modę z ulic i wybiegów Paryża czy Londynu, w „korespondencjach własnych” dla „Przekroju” przekazywała wiedzę o tym, co aktualnie nosi się na świecie. Najpełniej prezentowała się jednak jako kreatorka mody, nie tylko projektująca ubrania, ale także organizująca i nadzorująca cały proces „od projektu do sprzedaży”.
„Hoff to fenomen, jaki zjawia się raz na sto lat, a i to mało gdzie. Fenomen bardziej społeczny niż estetyczny. Jej talent polega głównie na tym, że czuje odbiorcę i że zajmuje się ubieraniem ludzi, a nie konstruowaniem „dzieł sztuki” ze szmacianego tworzywa (…)”
Jerzy Urban
„Ona sama istnieje bardziej jako zjawisko niż konkretna osoba, jakby wypierając się swej osobowej odrębności, płci i imienia. Przy czym w swej depersonalizacji Hoff jest absolutnie indywidualna, przy całej swej apłciowości, wyraźnie kobieca, przy całym rozpasaniu fantazji i wyobraźni, mimo wszystko prawdziwa”.
Małgorzata Gierycz